To cóż, że z Piemontu

Kiedy zaczynamy współpracę z nowym zagranicznym dostawcą, to zazwyczaj Andrzej szaleje po ich ofercie, a ja zaczynam szukać informacji o mieście, regionie, historii i kulturze – lubię, kiedy wiemy coś o miejscu, skąd pochodzą nasze włóczki.
Tym razem miałam wielką przyjemność wirtualnej wycieczki do Włoch, a konkretnie do piemonckiej Bielli, gdzie ma siedzibę Rial Filati.
Leżąca u podnóża Alp, bogata w polodowcowe strumienie i jeziora okolica oraz rozległe łąki to od wieków idealne miejsce do hodowli owiec. Już w XIII wieku opisywano Biellę jako miejsce, gdzie wełna królowała i nie tylko dlatego, że było gdzie wypasać puchate owieczki, ale również dlatego, że łatwy dostęp do wody ułatwiał proces obróbki, od prania poczynając, a na napędzaniu pierwszych maszyn kończąc. Z biegiem czasu powstawały gildie nie tylko zajmujące się pozyskiwaniem (również z zza granicy) i przędzeniem wełny, ale też stowarzyszenia tkaczy (ach, te włoskie cuda powstające na krosnach kiedyś i dziś, jestem zakochana!).
Panorama Bielli, Twice25 (collage di quattro immagini scattate da Rinina25), CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons
W XVII i XVII wieku nastąpiła „wełniana zdrada” i Biella wpisała się w trend, jaki pojawił się w całych Włoszech – arystokratyczną miłość do jedwabiu. Wełna zeszła na drugi plan, a w Bielli powstało miejsce produkcji i obróbki bardziej ekskluzywnego włókna. Jednak po dwóch wiekach tradycja wygrała z modą i cała fabryka została zamieniona na taką, która znowu produkowała przędzę i tkaniny wełniane, a na dodatek była tak zmechanizowana, że stała się powodem do zazdrości dla reszty kraju. (Jednym z wizjonerów odpowiedzialnych za zmiany i innowacje był Pietro Sella.) Do dziś w rejonie Bielli można udać się na przechadzkę trasą „La Strada della Lana”, czyli Wełnianym Szlakiem, część budynków, maszyn i miejsc jest doskonale zachowana, część to raczej ruiny, ale dla fanów przędzy, tkania i wełny to i tak raj na ziemi.
Niestety kryzys gospodarczy z przełomu XX i XXI wieku sprawił, że wiele przedsiębiorstw upadło, bo nie było w stanie konkurować z importem z Chin. Zadziałało znane chyba każdej robiącej na zamówienie osobie święte oburzenie, czemu to takie drogie, skoro „taki sam” sweter/spódnica/żakiet w supermarkecie kosztuje ułamek tej ceny. I nie ma sensu tłumaczyć, że to „podobieństwo” ogranicza się tylko do koloru i niczego więcej. Jednak piękne jest to, że miłość do wełny i tradycja potrafią przetrwać nawet złe momenty i powoli odradza się to, co dla tego regionu Piemontu charakterystyczne – owce, wełny, przędzenie i tkanie.
Żeby udowodnić, że Biella to miejsce, gdzie wełna, tkaniny, tekstylia i ubrania to coś oczywistego, warto wspomnieć o znanych markach, które tam powstały i trwają od wielu lat. Cerruti 1881 – firma paryska, ale z korzeniami w Bielli, gdzie dziadek Nina Cerrutiego miał przędzalnie i tkalnie, które produkują do dziś tkaniny na potrzeby marki. W pobliżu Bielli pojawiła się też w 1910 roku kolejna ikoniczna marka odzieżowa – Zegna, której garnitury to obiekt westchnień niejednego dżentelmena. Schodząc nieco z piedestału marek prestiżowych, w 1911 Ettore i Giansevero Fila założyli jedną z bardziej znanych marek sportowych FILA, która ubiera między innymi tenisistów i tenisistki, w tym jednego z naszych ukochanych kortowych wariatów, czyli wielkiego ciałem i duchem Reilly’ego Opelkę.
Dla porządku, gdyby ktoś zapragnął zajrzeć do Bielli osobiście, to polecam też obejrzenie katedry pod wezwaniem Świętego Stefana, sanktuarium i ogrodu botanicznego w pobliskiej Oropie, synagogi w Bielli z barokowym wnętrzem i wszystkich uroczych uliczek i przede wszystkim widoków poza miastem, gdzie Alpy tworzą cudowne krajobrazy.
Baptysterium i ratusz w Bielli. Alessandro Vecchi, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Common
Park Burcina – rezerwat przyrody, Twice25 & Rinina25, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons
Opactwo Sacra di San Michele i panorama Piemontu, Flesiot, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons
A teraz coś jeszcze, wprawdzie to nie jest ciekawostka związana z samą Biellą, ale jest nierozerwalnie związana z Piemontem, bo jednak Włochy, to jedzenie i… słodycze! Przeniesiemy się do innego miasta Piemontu, przed fabrykę Ferrero w Albie. W 1964 roku Włosi patrzyli zaintrygowani na błyskawiczną karierę masła orzechowego i nie podobało im się to wcale a wcale. Włoskie dziecko i nastolatek ma jeść włoskie produkty! Krem czekoladowo-orzechowy na przykład. Angielską nazwę orzecha „nut” uzupełniono o włoską końcówkę „ella” i tak powstała… Tak! Nutella! Przez te dziesiątki lat była sprzedawana w setkach różnych opakowań, słoików, dzbanuszków, pucharków i są osoby, które fanatycznie je zbierają. Krem stał się też elementem popkultury i pojawia się w piosenkach, filmach, sztukach teatralnych, powieściach i jest nawet opera komiczna Antonella Lerdy „Nutellam Cantata” z 2001 roku.
I jak tu nie kochać Piemontu i Bielli? Nie da się! Jest tu wszystko, co miłośnikom wełny, rękodzieła i słodyczy niezbędne. Kto nabrał ochoty na urlop u podnóża włoskich Alp?
Wasza Aga M. – Intensywnie Kreatywna
We wpisie wykorzystano informacje z oficjalnej strony miasta i regionu Biella oraz portalu Biella Club, strony La Strada della Lana oraz informacji z Wikipedii, do tego książka Eleny Kostioukovitch „Sekrety kuchni włoskiej” w części dotyczącej jedzenia.
Zdjęcia miasta, budynków i krajobrazów w tekście pochodzą z zasobów Wiki Commons.
4 komentarze
Zostaw komentarz
Musisz się zalogować żeby opublikować komentarz.
Dziękuję za wspaniałą wycieczkę i piękne zdjęcia.
Mam nadzieję, że będziemy organizować takie wirtualne wycieczki nieco częściej.
pozdrawiam Andrzej M.
Bardzo przyjemna wycieczka 🙂
Żeby jeszcze dało się w realu 🙂
pozdrawiam Aga M.